Serj Tankian Forum

Sarj Tankian, System of a Down, Scars on Broadway, Achozen

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2008-08-04 11:16:52

D-Devil

Administrator

Zarejestrowany: 2008-08-04
Posty: 15
Punktów :   

System of a Down - więzienne piosenki

http://www.armeniapedia.org/images/f/fc/Systempress2.gifCzy zastanawialiście się kiedyś czym jest muzyka? To pytanie może wydać się banalne tylko z pozoru. Dlaczego? Otóż kiedy zaczniemy się zastanawiać dojdziemy do wniosku, że dla każdego jest ona czymś innym. Każdy odbiera dźwięki w swój własny, indywidualny sposób. I każdy ma swoje preferencje, które stanowić będą o wyborze repertuaru, w stylistycznym samookreśleniu.
Dla jednych będzie to po prostu czad, energia zawarta w rozkręconych na maksa wzmacniaczach, ktoś inny oczekiwał będzie melodii, klimatu czy techniki. A wybór jest ogromny. Muzyka ewoluowała przez ostatnie dziesięciolecia, stwarzając coraz to nowe możliwości dla odbiorców. Natomiast miniona dekada okazała się być pod tym względem wręcz nieprzyzwoita. Często zastanawiam się czy ostatnie dziesięciolecie było pod względem muzyki takie a nie inne właśnie przez wzgląd na zbliżające się milenium czy po prostu potrzeba stworzenia czegoś nowego pchała zespoły i muzyków do poszukiwań. Dość, że te lata zaowocowały największą ilością stylistycznych miraży krzyżówek, fuzji i jak by tego jeszcze nie nazwać. Łączono wszystko z wszystkim. Muzycy zespołów metalowych przeczuwając zbliżającą się granicę zaczęli poszukiwać nowych furtek w miejscach, które kiedyś były po prostu stylistycznym samobójstwem. Nie łudźmy się jednak - dla wielu to było właśnie samobójstwo. Zresztą, tocząca się od lat krucjata ortodoksyjnych zwolenników i głosicieli jedynie słusznej drogi stała się już przysłowiowa. Często każdy nowy pomysł, wprowadzenie nowego elementu do muzyki było skazane na posądzenie o brak szczerości i koniunkturalizm. Szczególnie wesoło zrobiło się, kiedy po gigantycznym sukcesie grupy Korn pojawił się znienawidzony tu i ówdzie nowy nurt w metalu. New/nu metal stał się obiektem uwielbienia z jednej strony i nienawiści z drugiej. Z czasem wystarczył jakiś drobny element, zagrywka czy rytm by zespół był spalony w oczach fanów. Faktem niezaprzeczalnym jest jednak to, że często grupy zapędzały się w miejsca w których nie było już możliwości odwrotu. Wśród tych wszystkich rapująco - nowoczesnych, łączących elektronikę z metalem i hard core'm grup krążyły też zespoły, które mniej lub bardziej cierpiały z powodu etykietki, która była doczepiona do nich całkiem bez sensu. Jedną z takich grup jest/był zespół System Of A Down.


Zespół wyjątkowy…I wyjątkowość ta nie jest związana tylko z pochodzeniem. Często fakt, iż muzycy pochodzą z takiego czy innego kraju przyćmiewa istotę sprawy. Tak naprawdę w Armenii urodził się tylko basista Shavo Odadjian. Wokalista Serj i perkusista John urodzili się w Bejrucie. Tylko gitarzysta Daron zaliczył urodziny w najgorętszym miejscu na świecie - Hollywood. Oczywiście, wszyscy zgodnie podkreślają, że pochodzenie muzyków System Of A Down w pełni determinuje wykonywaną przez nich sztukę. Śmiem się z tym zgodzić tylko w pewnym wymiarze. Dlaczego? Nikt bowiem nie chce bądź nie potrafi zauważyć, że to właśnie Ameryka spowodowała, że możemy dziś cieszyć się muzyką System Of A Down. Składniki z których ulepiono tą miksturę, tak naprawdę mogły powstać tylko na tej ziemi. Mimo iż muzycy zaprzeczają inspiracjom, powołując się raczej na powinowactwa z Europą sądzę, że gdyby mieszkali w innej części globu nie byłoby w tym co robią takiego natężenia emocji, a przede wszystkim stylistycznego eklektyzmu. Tak naprawdę wszystkie składniki tej muzyki są wzięte z zupełnie różnych bajek. Można, rzecz jasna, skwitować utwory zespołu wytrychami - czadowa, pokręcona, połamana. Nie ma jednak żadnych przesłanek co do fundamentów. A tymi był niewątpliwie hard core. A więc już mamy pierwsze zarzewie buntu. Nie słyszałem wczesnych demówek zespołu, jednak w 95 roku, kiedy grupa powstała, muzycznie byli zapewne bliżej hard core'a i punku niż metalu. Te podstawy słychać zresztą do dziś. Wystarczy wsłuchać się w niektóre rytmy czy charakterystyczne riffy, jakie pojawiają się i na pierwszej i na drugiej płycie. Hard core'a dała zaś kolegom niewątpliwie Ameryka. Inna sprawa, że postąpili oni odmiennie niż wiele innych zespołów. Zamiast skupić się na szlifowaniu jednorodnego stylu postanowili połączyć go z własnymi korzeniami. I nie chodzi tylko o korzenie narodowościowe ale i o własną, muzyczną edukację. Zresztą sam John (bębny) jako źródło swoich inspiracji (oprócz Kiss, he, he…) podaje jazz. Czyli znowu Ameryka. Jeśli chodzi o korzenie narodowościowe to dużą rolę grają tu wspomnienia i tragicznie dzieje narodu ormiańskiego. Serj (wokal) często wspomina historię Armenii, wymordowanie w 1915 roku 1,5 miliona Ormian przez wojska tureckie i ludobójstwo dokonane na tym narodzie. Mimo iż zespół działa w Ameryce, cała jego twórczość jest przesiąknięta ideologiczną postawą. Także i Ameryka, kraj, który stał się drugą ojczyzną System Of A Down nie pozostaje bez komentarza. Opiewana tu i ówdzie owa swoboda i prawo jednostki jest postrzegane przez System Of A Down jako zasłona, która tak na prawdę przykrywa prawdziwe oblicze tego kraju, w którym wszyscy są inwigilowani i mniej lub bardziej nieświadomie poddają się dyktaturze rządu. Nieprzypadkowo Serj uważa, że Amerykanie żyją w roku 1984. Czyli typowa spiskowa teoria dziejów. Orwellizm często przebija z tekstów Serja. Krytyka mediów, które tuszują informacje, przykrywając ważniejsze fakty tymi mniej znaczącymi, manipulacja rządu, ograniczenie wolności, sprowadzenie życia do splotu pozornych wydarzeń na które teoretycznie mamy wpływ. Tylko teoretycznie… bowiem tak naprawdę jesteśmy częścią do końca niezidentyfikowanej całości, która nie pozwala na indywidualizm. Obok politycznych manifestów pojawia się też dużo tematyki społecznej czy wręcz filozoficznych przemyśleń. Teksty stanowią ważny element w twórczości System Of A Down. Serj daje wyraźnie do zrozumienia, że nie można traktować tego zespołu w oderwaniu od przekazu. Na szczęście, w przeciwieństwie do wielu zespołów, które szlifując ideologię zaniedbują muzykę, System Of A Down angażuje się zarówno w tworzenie znakomitych tekstów jak i jeszcze lepszej muzyki. Zresztą, czy zespół o takiej nazwie może być tworem niezaangażowanym? Nazwa grupy pochodzi z fragmentu wiersza napisanego przez Darona – "Victims Of A Down”. Słowo "victims" zostaje później zastąpione przez "system".

Kolejnym elementem, który rzucił światła reflektorów w stronę zespołu są wszelakie naleciałości folkloru ormiańskiego, pojawiające się w każdym praktycznie nagraniu. Jest to nowość, choć oczywiście System Of A Down nie był pierwszym zespołem, który połączył rocka z elementami różnych kultur. Jednak System… jako pierwszy uczynił z tego elementu stały, nierozerwalny składnik muzyki a nie tylko drobny dodatek. Melodie, sposób śpiewania, frazowanie uzmysławiają, jak wiele pracy trzeba było włożyć w nagrania, w komponowanie by poszczególne elementy muzyki Systemu stały się organicznymi częściami. A przecież obok typowo metalowych zagrywek pojawia się tu i hard core, grind core, elementy jazzu, połamane, mocno zakręcone partie, które w innych okolicznościach mogłyby brzmieć fałszywie. Wszystko jest zaś tak sprytnie połączone w jedną całość, że słucha się muzyki tak jak zwyczajnych piosenek. I wcale nie dziwią niecodzienne zaśpiewy Serja ponieważ… są oczywiste! Gdzieś pojawiło się nawet twierdzenie, że w muzyce SOAD słychać echa wczesnego Van Halen (z czym się osobiście nie zgadzam…)! Zespół do perfekcji opanował przechodzenie z bardziej refleksyjnych , spokojnych partii do ostrego wyziewu - także melodia podąża za muzyką. Serj potrafi groteskowo wręcz wydzierać się i płynnie przejść z krzyku w transową melodykę. Charakterystyczne dla jego stylu jest modulowanie jednego dźwięku, co nadaje specyficznej żarliwości interpretacjom wokalnym. Dzięki takiemu potraktowaniu wokalu, nawet nie rozumiejąc tekstu, łatwo wyczuć, że nie może być mowy o banalnym, nijakim przekazie.

Mikstura jest już właściwie gotowa… Zespół zaczyna grać koncerty, które cieszą się coraz większą popularnością. W 1997 roku dochodzi do bardzo ważnego wydarzenia. Można nawet stwierdzić, że najważniejszego. W tym roku podczas koncertu w klubie The Viper Room zespół poznaje pana Ricka Rubina. Wyjaśniać chyba nie trzeba, że jest on właścicielem American Recordings, producentem nagrań, współtwórcą sukcesów takich grup jak Slayer czy Beastie Boys. Okazuje się, że ściągnięty na ten koncert przez jednego ze znajomych Rick zrozumiał, że ma przed sobą oryginalny i niesamowity zespół. Podpisanie kontraktu jest dla System Of A Down przepustką do kariery, która zaczyna się toczyć w dużo szybszym tempie. Cieszy jednak fakt, że po tylu latach zespół pozostał sobą, że nie ugiął się pod naporem wytwórni i nie zmienił swojego podejścia do muzyki. Sami muzycy przyznają, że mieli przed podpisaniem kontraktu kilka propozycji, jednak przeważnie odmawiali ze względu na podejście firm proponujących umowy. Zazwyczaj chodzi przecież o wyciągnięcie z muzyki zespołu jak największej kasy. Natomiast Rick Rubin niejednokrotnie udowodnił, że bardziej od pieniędzy interesuje go sama muzyka, zespół, jego wrażliwość i możliwości. Zresztą, wystarczy popatrzeć na listę grup z którymi pracował a sprawa wyjaśnia się sama. A, że są to dobre zespoły… Po prostu - Rick Rubin ma dobry gust… Muzycy wspominają pierwszą sesję dla nowej wytwórni bardzo dobrze. Inżynierem dźwięku była pani Sylvia Massey (m.in. Tool). Miksował album Dave Sardi. Nagrania przebiegały w dość sielankowej atmosferze w słynnym studiu Sound City. Co ciekawe, album zawierał w większości nowe kompozycje, które nie pojawiły się wcześniej na demówkach zespołu. Rick okazał się osobą dla zespołu idealną. Nie zachowywał się jak typowy producent czy wydawca. Nie ingerował w muzykę, nie zmuszał grupy do tworzenia mniej lub bardziej komercyjnej muzyki. Jak wspominają sami muzycy, Rick lubił ich takimi jakimi byli. Bez zmian. Dzięki temu płyta, która ukazała się w 1998 roku (jesień) stanowiła idealną wizytówkę możliwości zespołu. Powiem szczerze, że był to album, który intrygował (i intryguje nadal!). Nieco surowe, naturalnie brutalne brzmienie ukazywało pierwotną siłę tkwiącą w kompozycjach zespołu. Fascynująco świeżo wypadały riffy komponowane przez Darona. Łączyły w sobie potęgę metalu, siłę hard core'a i liryzm, charakterystyczny dla System Of A Down. Nie ma na tej płycie ewidentnego przeboju, utworu w jakiś sposób wyróżniającego się z całości. Ot, znakomita, równa płyta. Jej naturalizm przywodził na myśl koncerty zespołu, energię bijącą z szalejących muzyków. Dzięki tej płycie (zatytułowanej po prostu "System Of A Down") o System Of A Down zrobiło się głośno. Zespół rusza wraz z Slayer w trasę, zalicza też Ozzfest. Wraz z Slayer pod koniec 1998 roku zespół zawitał do Europy. W ramach tej trasy zagrał także w katowickim Spodku. W zasadzie nie mam ochoty wspominać tego koncertu, skądinąd znakomitego. Napisano już tyle na ten temat… Jednak ciągle wydaje mi się, że nie były to wystarczająco mocne słowa. Znakomicie spuentował całą sytuację Maciek Kierzkowski, który w artykule na temat System Of A Down napisał, że wszyscy ludzie, którzy podczas tego koncertu najchętniej zlinczowaliby niezbyt znany wówczas w Polsce System, później, kiedy stanie się już sławny, wejdą mu chętnie w tyłek bez wazeliny. Brutalne słowa. Ale jakże prorocze. W tym momencie System Of A Down zapełniłby Spodek sam i bez pomocy większej gwiazdy. No, może przesadziłem ale dzisiaj wszyscy chętnie zobaczyliby ten zespół w naszym kraju. No, cóż, można powiedzieć, że jak zwykle Polak mądry po szkodzie. Paradoksem jest to, że w wielu innych krajach System, faktycznie grający muzykę z twórczością Slayer nie mającą wiele wspólnego, był przyjmowany znakomicie. Nikomu nie przeszkadzał taki fakt. Tymczasem u nas okazało się, że stadionowe, piłkarskie zagrywki można przenieść do sal koncertowych. A przecież koncert był znakomity. Wszyscy byli świadkami dużego wydarzenia. Niestety, mało świadomie. Szczególnie uderza mnie to w tej chwili, kiedy oglądam transmisję z koncertu System Of A Down w Anglii. To już nie mały, rozpoczynający karierę zespół ale świadomi artyści, którzy znakomicie operują dramaturgią i napięciem. W porównaniu z tym, co zaprezentowali w Polsce w 98, System Of A Down AD 2002 jest zdecydowanie bardziej naturalny, lepszy i bardziej energetyczny. Żywioł na scenie objawia się poprzez dziwaczne nieraz tańce, zaś Serij jawi się jako nawiedzony szaman dyrygujący tłumem. Dodatkowo obdarzony wyjątkowym głosem o ciekawej barwie. No, ale trasy zagrane w ostatnich latach zobowiązują. System miał okazję grać i z Metallicą, Kornem czy Slipknotem. Te doświadczenia niechybnie wpłynęły na przemyślenia związanie z nowym albumem. We wrześniu 2001 roku ukazuje się drugi krążek zespołu zatytułowany "Toxicity".


Tym razem zespół postawił na zdecydowanie bardziej rozbudowane aranżacje, choć nadal utwory mieszczą się w klasycznych ramach czasowych (czyli 3 - 4 min). Intryguje już sam tytuł płyty. Serj komentuje to mówiąc, że jest to ulubione słowo w zespole. W połączeniu z okładką powstaje kolejny symbol. Prawda jest taka, że zespołowi chodziło po prostu o odmitologizowanie Los Angeles. Dla większości ludzi kojarzy się to miasto z przepychem, limuzynami i życiem na najwyższym poziomie. Tymczasem, jak mówią panowie systemowcy, najwyższa w tym mieście jest przestępczość, prostytucja i wszelkie zachowania nie zawsze mogące uchodzić za powszechnie obowiązujące, gangi. Toksyczne miasto ma uzmysłowić, że życie w złudzie nie ma sensu, że często za fasadą kryje się prawdziwe piekło, które nie ma nic wspólnego z naszymi wyobrażeniami.

http://us.ent2.yimg.com/musicfinder.yahoo.com/images/yahoo/american/systemofadown/0201_system_of_a_down_f.jpg
Co do samej muzyki okazuje się, że część utworów pozostała zespołowi jeszcze z pierwszej sesji nagraniowej, część zaś powstała po powrocie zespołu z trasy z Metallicą. Produkcją płyty zajął się, oprócz Ricka Rubina, oczywiście, sam Daron. Muzyka, jaka znalazła się na tej płycie musiała każdego zaskoczyć. Nie ma bowiem mowy o prostych, banalnych kawałkach. Teraz dopiero słychać, jakimi możliwościami i wyobrażnią dysponują. Praktycznie nie ma tu utworu odpuszczonego, zrobionego bez pomysłu. A pomysłów panom nie brakowało. Płyta jest… skoczna. To chyba dobre słowo, obrazujące zmiany w muzyce. Rytmy wygrywane przez Johna zyskały na wyrazistości, jednocześnie stały się bardziej zakręcone, łamiące stereotypy. Zwraca uwagę znakomita gra na hi - hacie i dopracowanie wszystkich szczegółów. Każde uderzenie ma swój sens, jednak ta oszczędność nie oznacza wcale banału. Jednak niewątpliwym mistrzem okazał się gitarzysta. Charakterystyczne dla jego stylu dziwaczne melodyjki, piski na "Toxicity" zostały doprowadzone do ideału. W każdym numerze pojawia się jakiś charakterystyczny motyw, który wpada w ucho i nie chce wyjść. Znakomicie przychodzi zespołowi operowanie dynamiką. Przechodzenie z łagodnych, lirycznych fragmentów do totalnej zawieruchy. No i melodie. Tych jest tu bez liku. Na pewno jest to bardziej melodyjna, piosenkowa płyta. I nie znaczy to, że jest łatwiejsza w odbiorze. Wręcz przeciwnie – wymaga skupienia, gdyż w przeciwnym razie nie ma szans na uchwycenie wszystkich niuansów muzyki. A to właśnie te smaczki, biegniki i akcenty tworzą drugie dno płyty. Dzięki nim muzyka nie nudzi się po pierwszym przesłuchaniu. Tym razem pojawiły się też ewidentne przeboje. Utwory "Chop Suey!" i "Toxicity" zostały opatrzone obrazkami i trzeba przyznać, że wybór numerów był znakomity. Są to na pewno najbardziej reprezentatywne kawałki, które zawierają wszystkie elementy kojarzone z System Of A Down. Muzyka jest bardzo nerwowa. Dzieje się tak za sprawą aranży, bardzo pociętych, momentami wręcz cyrkowych. Jednak nadal pozostaje to ten sam znakomity, zaangażowany politycznie zespół, który nie boi się dotykać trudnych problemów.

I w tym miejscu ponownie pada pytanie o przynależność grupy do tzw. sceny numetalowej. Wydaje mi się, że jest to etykietka co najmniej szkodliwa. Ponieważ słuchając płyty można co najwyżej do wniosku, że jest to zespół ciążący bardziej w stronę zaangażowanej sceny hard core'owej. Zresztą, kilka kompozycji wyraźnie i bezpośrednio nawiązuje do tego rodzaju muzyki. Podobne są emocje i siła, podobne zaangażowanie. Istnieje jednak obawa, jak będzie wyglądała sytuacja zespołu w kontekście ogromnej sceny, na której pojawiło się w ostatnich czasach bardzo dużo podobnych, metalowych bandów. System Of A Down nie obawia się jednak konkurencji uważając, że większość z tych zespołów to tzw. grupy jednej płyty i jednego przeboju. Po krótkiej fali popularności zazwyczaj przepadają bez wieści. Taka sytuacja nie grozi raczej Systemowi. Oprócz regularnych płyt muzycy pojawili się na albumie Tony'ego Iommi'ego, utwory znalazły się też na składankach "Blair Witch 2" czy "Dracula 2000".

Popularność popularnością, ja zaś zaczynam się zastanawiać w jaką stronę pójdzie twórczość tego zespołu w następnych latach. Na "Toxicity" System Of A Down wykorzystał już dość dogłębnie styl, jaki sobie obrał. Z drugiej strony trudno wyobrazić sobie album doskonalszy niż "Toxicity". Pozostaje szczerość i dalsze eksperymenty. W takich sytuacjach grupy często posiłkują się elektroniką, jednak w przypadku System Of A Down taka sytuacja nie zaistnieje. Zresztą, czy ktoś wyobraża sobie sample czy klawisze w tym zespole? Trzeba mieć nadzieję, że kolejne trasy zaowocują nowymi przemyśleniami i nowymi pomysłami, które staną się tak znane jak te ostatnich dwóch krążków.

Na razie możemy cieszyć się kolejnym wydawnictwem System Of A Down. Tym razem jest to płyta, zawierająca nagrane wcześniej a niepublikowane dotychczas utwory System Of A Down. Taki krążek nasuwa, oczywiście, obawy co do kondycji zespołu. Nie ma nowych pomysłów? A może coś złego dzieje się między muzykami? Takie dywagacje niczego nie zmienią, wydaje się jednak, że jest to po prostu prezent dla fanów, którzy otrzymają nowe, nieznane kawałki, będące po prostu uzupełnieniem ostatniej płyty. Praktyka to znana, jedynie pozostaje mieć nadzieję, że nagrania nie są gorsze od tych, które znalazły się na "Toxicity". Zważywszy zaś na poziom tej ostatniej, to nie ma się czego obawiać.
A.L.

źródło: onet.pl

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plmastif angielski hodowla busy Bruksela purmo wrocław